„Moim celem jest awans i po to tutaj jestem. W każdym sezonie chce pomóc Wiśle w dostaniu się na wyższy poziom” – mówi Kinga Łatka, kapitan Wisła Kraków Women, która w znacznym stopniu przyczyniła się do solidnego wyniku na jesień, a na swoim koncie ma najwięcej trafień w zespole. Porozmawialiśmy z zawodniczką na temat jej pobytu w Wiśle Kraków, minionej rundy jesiennej, ale również o początkach jej piłkarskiej drogi.
Kinga, jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką nożną?
Zaczęłam grać w piłkę kiedy miałam 6 lat, więc ten sport towarzyszy mi już od naprawdę bardzo dawna. Na początku piłkę kopałam razem z moimi wujkami, a co więcej do około 13. roku życia grałam tylko i wyłącznie z chłopakami. W wieku gimnazjalnym dołączyłam do Bronowianki Kraków, na treningi prowadzone przez trenera Andrzeja Żądło. W tamtym czasie dostałam powołanie do kadry Małopolski. Niestety na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży (OOM) nie zagrałam poprzez kontuzję odniesioną w ostatnim ligowym meczu w Bronowiance przed tymi zawodami. Wtedy brałyśmy udział także w lidze grając właśnie z chłopakami. Był to ogromny pech, ponieważ urazu nabawiłam się w ostatniej minucie meczu – złamałam obojczyk. Później przeniosłam się do Medyka Konin, lecz początki nie były łatwe, ze względu na to, że przychodziłam tam z kontuzją. W czasie pobytu w Koninie na moim kręgosłupie pojawiła się wypuklina i często nie spałam po nocach przez ból. Usłyszałam wtedy nawet, że powinnam przestać grać w piłkę. Ta sytuacja postawiła „kropkę nad i” - wtedy zdecydowałam się na przerwę. Z piłką praktycznie nie miałam żadnej styczności przez około 2-3 lata, a jeśli już w nią grałam to tylko na zajęciach w ramach studiów. W tym czasie zaczęłam trenować siłowo i wzmocniłam swoje mięśnie. Zaczęło mnie to interesować i nawet ukończyłam kurs trenera personalnego. Później przyszedł czas pandemii, a w międzyczasie dostałam telefon od śp. Pana Stanisława Sękiewicza, długoletniego wiślackiego smoka, który zapytał mnie, czy zechciałabym zagrać w Wiśle Brzeźnica. Oczywiście zgodziłam się, a po utworzeniu sekcji żeńskiej w Wiśle Kraków, wraz z dziewczynami przeniosłam się tutaj.
Przed Wisłą Kraków był m.in. właśnie Medyk Konin, do którego dołączyłaś w młodym wieku, a miasto znajduje się bardzo daleko od naszych rejonów. Jak wyglądał ten epizod Twojego życia?
Od miejsca, w którym mieszkam do Konina jest około 350 kilometrów. Moje przejście do Medyka wiązało się z tym, że ja w domu nie byłam praktycznie wcale. Rodzinę odwiedzałam tak naprawdę tylko w święta, a będąc daleko dużo czasu spędzałam na rozmowach telefonicznych z nimi. Generalnie nie mam problemu z przestawieniem się do czegoś, bo w końcu się przyzwyczajam, ale był jednak jeden znaczący problem. Jestem bardzo zżyta z rodziną. Całe życie spędziłam z rodzicami, dziadkami, siostrą. Było to takie nagłe odcięcie się od domu, a miałam dopiero 15 lat. Nie było łatwo, ale tak jak wspomniałam, jestem takim człowiekiem, który raczej szybko przystosowuje się sytuacji.
Co uważasz za najcenniejsze wyróżnienie lub najcenniejszy sukces w swojej dotychczasowej karierze?
Zawsze mówię, że największym sukcesem dla mnie jest mistrzostwo Polski do lat 19 zdobyte wraz z Medykiem Konin. Grałam wtedy od deski do deski w pierwszym składzie. Byłam wtedy w drugiej klasie liceum. Podczas mojego pierwszego sezonu, poprzez wspomnianą kontuzję nie grałam zbyt wiele. Zajęliśmy wtedy trzecie miejsce. Złoto zgarnęliśmy właśnie w drugim sezonie, a mój trzeci i ostatni sezon w Medyku zakończył się zajęciem drugiego miejsca, lecz było to spowodowane porażką w serii rzutów karnych w decydującym spotkaniu. Więc, tak jak wspominałam, moim największym osiągnięciem w dotychczasowej karierze, bez wątpienia jest to wywalczone mistrzostwo Polski.
Oprócz reprezentowania Wisły na boisku, pełnisz też funkcję specjalisty ds. administracji Akademii Piłkarskiej. Jak się odnajdujesz w tej roli i jak oceniasz swoją pracę w klubie od tej strony?
Szczerze mówiąc jest to moja pierwsza taka praca. Przyszłam tutaj jak to się mówi "zielona" ale wydaje mi się, że szybko się uczę i na ten moment już trochę rzeczy potrafię zrobić - od rejestrowania umów, faktur, po rozliczanie zaliczek czy posługiwanie się takimi systemami jak Extranet, ProTrainUp czy sportbm. Wiadomo, że wciąż uczę się czegoś nowego, ale to właśnie jest ciekawe. Myślę, że dobrze odnajduje się w tej pracy i rzetelnie wykonuje swoje obowiązki. Z tego miejsca, chcę serdecznie pozdrowić moich współpracowników z biura.
Zajmujesz się także szkoleniem młodzieży. Opowiesz o tym nieco? Widzisz siebie w tej roli także w przyszłości? Może już jako trener seniorskich drużyn?
Zgadza się. Kurs UEFA C ukończyłam w maju tego roku. Od sierpnia jestem trenerką grupy Orlik chłopców w AP MGHKS Bolesław Bukowno, czyli w moim rodzinnym miasteczku. Praca z dziećmi jest fajna, ponieważ widać ich postępy, a człowiek jest dumny, gdy zaczyna im wychodzić coś, czego wcześniej nie potrafiły i widać jak się rozwijają. W tym roku dostałam również szansę popracować z kadrą wojewódzką U-13 dziewcząt, razem z trenerką Pauliną Włodarz. Myślę, że wiele mogę się od niej nauczyć. Mam nadzieję, że wykorzystam ten czas jak najlepiej i wyciągnę z tego jak najwięcej, aby stać się lepszym trenerem oraz przełożyć to później na treningi z chłopcami. Natomiast, jeśli chodzi o przyszłość, zobaczymy. Jestem człowiekiem, który raczej nie wybiega za daleko w przyszłość. Na ten moment skupiam się na obozach, które odbędą się w ferie, żeby dobrze przygotować dzieciaki do sezonu. W planach mam również kurs UEFA B, lecz czas pokaże, czy uda się to osiągnąć, być może w przyszłym roku.
W swojej drużynie pełnisz funkcję kapitana. Pamiętasz ten moment, kiedy otrzymałaś opaskę? Co wtedy czułaś i co oznacza dla Ciebie ta rola?
Opaskę z początku nosiła moja dobra koleżanka Małgorzata Kołodziejska i to właśnie po niej ją przejęłam. To jest naprawdę duża odpowiedzialność, ponieważ jesteś wybrany i dużo od ciebie zależy. Dodatkowo, gram na środku pomocy, a wiele akcji kreuje się właśnie od środka i czuć tą odpowiedzialność. Kiedy nosisz opaskę, powinieneś być wyróżniającą się postacią. Niby człowiek może popełniać błędy i czasem coś pójdzie nie tak, bo nikt nie jest idealny, ale jednak jak popełnisz ten błąd, to dochodzą do Ciebie myśli, że jednak może dało się zrobić coś zdecydowanie lepiej.
Grając jako defensywna pomocniczka, Twój licznik po rundzie jesiennej wynosi 14 goli, co czyni Cię najlepszą strzelczynią w zespole. Spodziewałaś się takiej skuteczności?
Od zawsze próbowałam strzelać bramki z dystansu i naprawdę wiele udało mi się ich zdobyć. Taki jest mój styl gry – lubię uderzyć na bramkę z daleka. Kiedy dostaje piłkę na 20-25 metrze po prostu staram się z takiej odległości zaskoczyć bramkarkę. W tym sezonie sporą część tych bramek udało mi się zdobyć jednak ze stałych fragmentów gry - rzutów karnych oraz rzutów wolnych.
Twoja drużyna wygrała 10 na 11 spotkań w tej części sezonu, tylko raz ulegając rywalkom. Jak oceniasz rundę jesienną w wykonaniu zespołu?
Ogólnie myślę, że w porządku, ale żałujemy, że nie skończyłyśmy tej rundy w pełnym składzie, bo pod koniec zaczęły się kontuzję czy choroby i niestety przez ostatnich kilka spotkań z naszej podstawowej jedenastki mogło grać tylko sześć dziewczyn. Oczywiście gra w innym składzie wygląda nieco inaczej, ale uważam ze udało nam się wszystko udźwignąć i poradziłyśmy sobie bardzo dobrze, ponieważ przegrałyśmy tylko ten jeden mecz z FSA. Tamto spotkanie było ciężkie, zwłaszcza jeśli chodzi o warunki boiskowe, ale były one takie same zarówno dla jednej, jak i drugiej drużyny. Prócz tego muszę przyznać, że przeciwniczki były lepiej przygotowane do tego meczu i zasłużyły na zwycięstwo, aczkolwiek żeby z ręką na sercu powiedzieć, że były od nas lepsze, chciałabym zmierzyć się z nimi na boisku o dobrych warunkach. Dla mnie w tamtym spotkaniu było mało piłki nożnej w piłce nożnej (śmiech). Dlatego czuje lekki niedosyt, bo napływają do mnie myśli, że mogłyśmy zrobić coś lepiej.
Czy udało się Wam zrealizować wszystkie założenia, które postawiliście przed sobą na rundę jesienną?
Bez dwóch zdań, naszym celem na koniec sezonu jest awans do drugiej ligi. Po półmetku rozgrywek teoretycznie znajdujemy się na pierwszej pozycji ex equo z drużyną FSA, która ma na swoim koncie identyczną liczbę punktów. Przeciwniczki jednak w pierwszej części sezonu, tak jak wspomniałam okazały się lepsze, lecz teraz wyczekujemy rewanżu na własnym boisku i mamy wielką nadzieję, że tym razem pokażemy jak się gra w piłkę. Na pewno wyjdziemy na to spotkanie w pełni skoncentrowane i zrobimy swoje.
Czy uważasz, że drużyna jest w stanie sięgnąć po trzeci awans z rzędu?
Dokładnie taki jest mój cel i też po to tutaj jestem. Jestem w klubie już trzeci rok, a w każdym z nich moim celem było pomóc Wiśle w dostaniu się na wyższy szczebel rozgrywkowy i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Uważam, że jeżeli uda nam się wyleczyć wszystkie kontuzje oraz dobrze wejść w okres przygotowawczy i solidnie go przepracować, to możemy w tych rozgrywkach naprawdę dużo dobrego pokazać. Drużyna ma ogromny potencjał i duże szanse, aby w przyszłym sezonie zameldować się w drugiej lidze.
Czy widzisz siebie za kilka lat wciąż tutaj, w Wiśle Kraków? Jakie są Twoje plany na przyszłość?
Tak jak wspominałam, raczej nie wybiegam aż tak daleko w przyszłość. Staram się skupiać na tym, co jest tu i teraz. W najbliższym czasie na pewno widzę siebie właśnie tutaj, w Wiśle Kraków. Wcale nie myślę o tym, aby gdzieś odchodzić. Jak już mówiłam, na ten moment skupiam się tylko na tym, aby pomóc drużynie ponownie awansować.