- Zabrakło nam na pewno utrzymania się z piłką na połowie przeciwnika. Potrzebujemy więcej wyrachowania i chłodnej głowy, by nie dopuścić do takiej sytuacji - oceniał po wyjazdowym spotkaniu ze Świdniczanka Świdnik (3:3) trener drugiego zespołu Wisły Kraków Bartosz Bąk. Wiślacy do przerwy prowadzili 3:0, ale nie zdołali wywieźć ze Świdnika pełnej puli.
Pierwszą część spotkania Wiślacy rozegrali koncertowo. Po dwóch trafieniach Yehora Khromykha i jednym trafieniu Macieja Kuziemki Biała Gwiazda prowadziła 3:0.
Gospodarze po zmianie stron ruszyli do odrabiania strat. W 47. minucie po raz pierwszy zmusili Piotra Zagórowskiego do kapitulacji, a w doliczonym czasie gry po dwóch trafieniach zdołali doprowadzić do remisu.
- Duży niedosyt towarzyszy nam po tym spotkaniu, bo tak naprawdę straciliśmy dwa punkty. Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Kontrolowaliśmy fazy przejściowe, potrafiliśmy utrzymać się przy piłce oraz byliśmy skuteczni w pressingu. W taki sposób chcemy rozgrywać mecze, to był nasz styl gry. Szczególnie, że w pierwszym meczu mieliśmy problem z budowaniem akcji z piłką przy nodze, bo rywal grał bardzo agresywnie. Dużo pracy poświęciliśmy nad tym w ciągu tygodnia i było widać tego efekty - podsumowuje opiekun drugiego zespołu Białej Gwiazdy Bartosz Bąk.
- Weszliśmy ospale w drugą połowę i szybko straciliśmy bramkę. W dodatku w prosty sposób. W końcówce meczu powinniśmy dłużej utrzymywać się przy piłce. Po strzelonym golu rywal uwierzył, że może nas jeszcze skarcić. Ostatnie minuty rozegraliśmy na takich warunkach, jakie chciał nasz przeciwnik. Wdaliśmy się w bezpośrednią grę. Rywale wstrzeliwali piłkę w nasze pole karne, a wiadomo, że gdy piłka jest w powietrzu, to nie ma możliwości, by ją kontrolować. I to się na nas zemściło - dodaje Bąk.
Po pierwszej części gry nic nie wskazywało na taki obrót spraw. Wiślacy dyktowali warunki gry, ale w ciągu kilku minut sytuacja kompletnie wymknęła się im spod kontroli.
- Nie wiem, czy wynikało to z braku doświadczenia. Zabrakło nam na pewno utrzymania się z piłką na połowie przeciwnika. Potrzebujemy więcej wyrachowania i chłodnej głowy, by nie dopuścić do takiej sytuacji. Końcówka meczu wymknęła nam się spod kontroli i to bardzo boli patrząc przez pryzmat całego meczu. A szczególnie pierwszej połowy, gdzie rywal praktycznie nam nie zagroził. Nastroje panujące w zespole są takie, że chcielibyśmy jak najszybciej wrócić na boisko i zrehabilitować się - ocenia Bąk.
ZOBACZ ZDJĘCIA Z MECZU ŚWIDNICZANKA ŚWIDNIK - WISŁA II KRAKÓW
Młodzież w natarciu
Po dwóch meczach na trzecioligowych boiskach Wiślacy mają w dorobku dwa punkty. Podopieczni trenera Bartosza Bąka zdołali czterokrotnie skierować piłkę do siatki rywali, a wszystkie bramki były dziełem młodych zawodników: Macieja Kuziemki i Yehora Khromykha, który do drugiego zespołu dołączył na stałe przed rozpoczęciem obecnego sezonu.
- Dla mnie to nie jest żadne zaskoczenie. Widzę, jak pracują na treningach i ile sytuacji są w stanie sobie wypracować podczas meczu. Pozostaje tylko trzymać kciuki, żeby ich dobra dyspozycja się utrzymała - zakończył trener Bartosz Bąk.
W trzeciej kolejce Betclic III ligi Wiślacy już w kolejną sobotę zmierzą się z Sandecją Nowy Sącz. Spotkanie rozpocznie się o godz. 12.00 na obiekcie Prądniczanki.